Tołpowe zaległości mnie przygniotły, więc dziś dla odmiany Tołpa - tym razem kobieca odsłona ;) Dwie maseczki w roli głównej jedna świetna, druga trochę mniej. Która jest która okaże się za chwilę. Bohaterkami są: maska-ekspres witalizująco-nawilżająca na twarz, szyję, dekolt i biust, a także maska-peeling hydroenzymatyczny na twarz szyję i dekolt.
Maska-ekspres witalizująco-nawilżająca na twarz, szyję, dekolt i biust, etykiety:
Nasz dermokosmetyk koryguje, pierwsze zmarszczki, nawilża i uelastycznia skórę. Rozświetla, dodaje blasku i energii. Eliminuje oznaki zmęczenia, stresu i życia w szybkim tempie. Stymuluje odnowę i wygładza zmarszczki mimiczne. Przywraca promienny i wypoczęty wygląd.
Zdecydowanie ta maska nie przypadła mi do gustu. Miałam krem na noc z tej serii i byłam z niego zadowolona, ale ta maska...oj nie zaprzyjaźnimy się. Produkt w podwójnej saszetce, w każdej 6 ml biało-beżowej kremowej maski. Zapach przyjemny, lekko kwiatowy, świeży. Nakłada się idealnie, chociaż nie wystarcza tej mazi na twarz, szyję, dekolt i biust. Za pierwszym razem nałożyłam na twarz i szyję, za drugim na dekolt (biust postanowiłam oszczędzić).
Po nałożeniu na twarz przeżyłam koszmarek. Pieczenie, szczypanie...ale myślę sobie twarda ze mnie kobieta wytrzymam tych 15 minut. Fakt, podobną akcję miałam na początku stosowania kremu, ale efekty nie były aż tak szpecące :( Buźka piekła mnie i paliła od początku do 10 minuty kiedy to zdecydowałam, że dłużej nie wytrzymam. Po zmyciu maski moja twarz jak można się było spodziewać została mocno podrażniona. Czerwone placki, lekka opuchlizna na policzkach...nie wyglądało to dobrze. Dlatego druga aplikacja została nałożona na dekolt i tu muszę stwierdzić maska się sprawdziła całkiem dobrze. Nie szczypało, nie piekło, dekolt został nawilżony :)
Na saszetce jest napisane: "stosuj przed wielkim wyjściem"...no już ja widzę minę osób, z którymi dzieliłabym to "wielkie wyjście". Twarz podrażniona w czerwone plamy, lekko opuchnięta :D Z pewnością nałożyłabym tą maskę przed balem przebierańców, gdybym chciała się przebrać za jakieś dziwne "cóś".
Promienny wygląd nie pojawił się na mojej twarzy ani na dekolcie, zmarszczki mimiczne nie zostały spłycone (ale po 10 minutach to raczej mało realne ;)), zmęczenie faktycznie zniknęło...na jego miejscu pojawiło się przerażenie. Wydaje mi się, że osoby z wrażliwą skórą mogą mieć podobne problemy po nałożeniu tej maski. Z drugiej strony ja do wrażliwców nie należę, a jak to się u mnie skończyło? Nie sięgnę już po ten produkt.
Cena tej maski to 7, 60 zł. Sporo jak na taki produkt.
Maska-peeling hydroenzymatyczny na twarz, szyję i dekolt.
Wiemy już co mi nie posłużyło, teraz będzie już lepiej. Z maską-peelingiem hydroenzymatycznym na twarz, szyję i dekolt bardzo się polubiłam.
Info z opakowania:
Nasz dermokosmetyk działa na dwa sposoby: jak peeling enzymatyczny i maska nawilżająca. Usuwa zrogowaciały naskórek, rozjaśnia i wygładza skórę. Dogłębnie nawilża i łagodzi podrażnienia. Eliminuje objawy napięcia i stresu. Pozostawia skórę odnowioną i wygładzoną, przywraca zdrowy koloryt.
Tu znów podwójna saszetka, w każdej 6 ml kremowej maski. Zapach przyjemny, ale nie jestem w stanie napisać jaki dokładnie. Konsystencja kremowa świetnie rozprowadza się na twarzy. Dokładnie otula każdy zakamarek, ale podobnie jak zielona poprzedniczka nie wystarcza na nałożenie na twarz, szyję i dekolt. Hmm...a może wystarcza...może mam wielką twarz, szyję i dlatego jest mi ciągle za mało :D
Na twarzy należy ją trzymać 10-15 minut. W tym czasie jedyne co czułam to ukojenie. Żadnego szczypania, pieczenia, podrażnienia. Mogłabym nakładać ten produkt codziennie, taki jest przyjemny :) Po zmyciu doznałam szoku, że zaledwie po jednym "zabiegu" moja buźka dostała taką dawkę nawilżenia. Autentycznie zastanowiłam się gdzie są moje kapryśne policzki, które zazwyczaj są mocno odwodnione. Stały się delikatne w dotyku, wygładzone, piękne :)
Cena ok. 7 zł. Ciekawa jestem czy maski będą kiedyś dostępne w większych opakowaniach - nie w saszetkach. Chętnie kupiłabym ten produkt w tubce :)
Kosmetyki do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy
z Klubem Kejt.
Nie miało to wpływu na moją opinię.
Obie maski są całkiem drogie, ale na tę masko-peeling bym się skusiła (w promocji oczywiście ;) )
OdpowiedzUsuńTak, ta maska jest godna uwagi :)
Usuńoj biedna Ty, ta pierwsza maseczka szkoda, że aż tak strasznie podziałała :)
OdpowiedzUsuńPowoli zaczynam się przyzwyczajać, że moje policzki nie akceptują wszystkich kosmetyków, niestety.
Usuńchętnie kupię tą maskę-peeling :)
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji ich używać jeszcze
OdpowiedzUsuńpasjekaroliny.blogspot.com
Nie miałam żadnej z nich ale może jak w Polsce będę to wezmę je pod lupę :)
OdpowiedzUsuńPolecam, Tołpa w ogóle ma bardzo fajne kosmetyki :)
UsuńSzkoda, że ta pierwsza maska się nie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, cieszę się jednak, że druga jest tak świetna!
UsuńTa maskę-peeling muszę mieć:))
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu, ale nie lubie maseczek w saszetkach..
OdpowiedzUsuńjeszcze ich nie miałam :) ale chętnie wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńMiałam maseczkę z serii Futuris i dla mnie jest rewelacyjna!
OdpowiedzUsuńTej drugiej nie znam.
I to jest dowód na to, że warto jej dać szansę :)
UsuńSporo się naczytałam o maseczkach Tołpy, chyba czas wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa takie szczypanie odczuwałam po maseczce od Eveline :/
OdpowiedzUsuńMaseczek Eveline nie próbowałam, jeszcze.
Usuńu mnie maska z linii futuris sprawdziła się świetnie, tej drugiej nie znam niestety...
OdpowiedzUsuńMoje policzki należą do tych kapryśnych, nie wszystko im służy :(
UsuńAle dobrze wiedzieć, że u innych dobrze się sprawdza!
Zważając że te maseczki są podwójne ich cena nie jest taka straszna :) Szkoda, że ta pierwsza nie przypadła, ale widocznie jeszcze nie czas na 30+ hihi
OdpowiedzUsuńNo tak na kosmetyki 30+ mam jeszcze kilkaset dni czasu :D
Usuńja bym z chęcią wypróbowała takie maseczki :D
OdpowiedzUsuńTrochę drogie te maseczki.
OdpowiedzUsuńKremiki dziś doszły z Przygarnij Kosmetyk.
Świetna Akcja - już moja mama używa. Dzięki.
Cieszę się, że dotarła paczuszka :)
UsuńSkladem nie powalają, ja jestem wierna maseczkom Dermaglin :) prosty, tresciwy sklad i przyjemnosc na skorze :D
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę poczytać o Dermaglin, może i mi przypadnie do gustu :)
Usuńuśmiałam się czytając tego posta ! :D Faktycznie, powinni pisać ,że to "bankietowa" maseczka na bal przebierańców :D .Niemniej, dla mnie 7 zł za maseczkę to majątek ,właśnie niedawno sama robiłam rekonesans maseczek stricte nawilżających http://jkochajszlocha.blogspot.com/2013/05/przeglad-popularnych-maseczek.html , ja już mam swoje typy ,a w poszukiwaniu nowych raczej ominę Tołpe, tak dla zasady, by nie zbankrutować na takim bublu jak ta pierwsza,którą przestawiłaś :)
OdpowiedzUsuńTo idę poczytać o tych maseczkach :)
UsuńOjej... dobrze wiedzieć, tej zielonej to na pewno nie zakupię :)
OdpowiedzUsuńU mnie obie maski świetnie się sprawdziły :) Widać Twoja skóra nie polubiła się z którymś ze składników maski z serii Futuris...
OdpowiedzUsuńNiebieską saszetkę miałam i polubiłam.
OdpowiedzUsuńTą zieloną chciałam poznać, aczkolwiek już mi minęło, skoro pali, piecze i powodu czerwone plamy to nie chcę jej ;)
Jakoś jeszcze nic nie miałam z Tołpy
OdpowiedzUsuńPrzydatne te recenzję, będę pamiętać o pierwszej przestrodze ;D
OdpowiedzUsuń