sobota, 8 września 2012

26. Kasza gryczana prażona, Młyny w Stoisławiu.


Dziś postanowiłam wyczarować coś pysznego z kaszy gryczanej. To chyba najpopularniejsza kasza w Polsce. Zazwyczaj podaje się ją do pary z sadzonym jajkiem i skwarkami. Nuda, nuda, nuda...chociaż smaczna:) Z okazji soboty i pięknego słonka postanowiłam poeksperymentować i uznałam, że skoro z mąki można zrobić zwykły placek to z mąki gryczanej będzie on w jakiś sposób niezwykły. I tak to się zaczęło...
Kasza gryczana zapakowana jest w atrakcyjny sposób. Znów mam do czynienia z królewskimi barwami :) Młyny tym razem są różowo-czerwone, a dzięki "okienku" w kształcie miski tudzież garnka możliwe jest spojrzenie do środka opakowania i zapoznanie się z kaszą.


Opakowanie ma bardzo przyjazny sposób otwierania. Nie rozrywa się, a wręcz przeciwnie ładnie się otwiera i umożliwia w prosty sposób wydobycie kaszy, która nie rozsypuje się i bezpośrednio trafia do naczynia. 


W opakowaniu znajduje się 500 g. ziarenek kaszy, która jest "smaczna i pożywna" - jak głosi napis na opakowaniu. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam uwiecznić  ziarenka na zdjęciu.


Gryczano marchewkowy placek.

Składniki:
  • 1/2 szklanki mąki gryczanej
  • 1/2 szklanki mąki uzyskanej ze zmielonych płatków owsianych
  • szklanka cukru
  • szklanka utartej marchwi
  • pół szklanki oleju
  • 2 jajka
  • łyżeczka proszku do pieczenia 
 Na syrop do nasączenia potrzeba:
  • sok z 1 cytryny
  • 4 łyżki cukru
  • 2 łyżki soku ananasowego
Na początku zabrałam się za robienie mąki. Wydawało mi się, że mój blender bez problemu sobie poradzi. Nic bardziej mylnego. Początkowo chciałam uzyskać szklankę mąki gryczanej, ale po 20 minutach odpuściłam. Uznałam, że jeszcze kilka minut i mój blender tego nie przeżyje, a ja ogłuchnę. Zakończyłam na 1/2 szklanki i uzupełniłam ją mąką uzyskaną ze zmielonych płatków owsianych.

Po moich zmaganiach z tworzeniem mąki gryczanej pozostała mi miseczka czegoś takiego:

Ponieważ nie lubię, gdy coś mi się marnuje w kuchni to postanowiłam to coś wykorzystać, ale o tym w następnym poście.

Mąkę przesypałam do miski, dodałam drobno utartą marchew, cukier - pół na pół biały i trzcinowy, do tego proszek. Wymieszałam te składniki i dodałam jajka i olej. Energicznie połączyłam wszystkie składniki i przelałam ciasto do foremki w kształcie półkola albo jak kto woli półksiężyca. Formę wcześniej wysmarowałam margaryną i obsypałam bułką tartą.

Formę umieściłam w piekarniku, który nastawiłam na 150 stopni z termoobiegiem. Po 35 minutach było gotowe:)

Ciasto odrobinę za mocno mi się przyrumieniło, ale dzięki temu uzyskałam chrupiącą skórkę. Przyszedł czas na połączenie składników na syrop do nasączenia. Wszystkie elementy umieściłam w garnku i rozgrzałam, aby smaki mogły się połączyć. Gdy ciasto trochę wystygło nakłułam je i solidnie zalałam syropem. Pozostawiłam na 15 minut. Po tym czasie mogłam się już delektować wyjątkowym smakiem tego ciasta.

 Do zdjęcia wykorzystałam 2 kawałki ciasta i kilka ogródkowych kwiatów. 

Nie da się ukryć, że ciasto ma dość intensywny aromat kaszy gryczanej. Jednak dzięki sporej ilości cukru i cytrynowego nasączenia smak jest naprawdę wyjątkowy. Nie przebija gryczany smak, a słodycz cudownie rozpływa się w ustach. Efekt, którego się po prostu nie spodziewałam. 

Ciasto jest bardzo wilgotne i niekoniecznie można je jeść "z ręki". W moim domu problem został rozwiązany dość szybko, bynajmniej nie za pomocą talerzyka;) Domownicy zaopatrzeni w łyżki zgromadzili się w kuchni, gdzie leżała forma z ciastem. Każdy próbował i widać było zaskoczenia na twarzach. Nie da się ukryć smak jest zaskakujący i pyszny!


4 komentarze: