sobota, 8 września 2012

25. Masło do ciała pink grapefruit, The Body Shop.

Sucha skóra na dłoniach to moje codzienne utrapienie. Nie było by tak wielkie, gdyby nie fakt, że okropnie reaguję na kremowe substancje do dłoni. Nie ma znaczenia czy jest to krem za 3 złote czy za 30, pięknie pachnący migdałami, cytrynami, kawą czy zupełnie bezwonny. Nie lubię i już. Jak tylko skończę wklepywać krem w dłonie to automatycznie świadomie bądź mniej świadomie idę umyć dłonie. I mogę rozpocząć całą procedurę od nowa. Podziwiam kobiety, które zimą kremują dłonie po każdym myciu. W moim przypadku musiałabym spędzać nad umywalką połowę życia, drugą połowę poświęcając na kremowanie.

 

 Od dawna poszukuję kremu, który wchłaniałby się na tyle szybko, żeby zdążyć zadziałać na moją skórę przed myciem. Pewnie poddałabym się dawno temu, gdyby nie to, że są chwile gdy moje dłonie są tak przesuszone, że skóra dosłownie pęka.
W marcu otrzymałam w prezencie masło do ciała PINK GRAPEFRUIT firmy The Body Shop. Wielokrotnie na nie spoglądałam z tęsknym westchnieniem, bo niestety jego cena nie jest na moją kieszeń. Albo najzwyczajniej zawsze są jakieś inne wydatki. Prezent świetnie trafiony. Zwłaszcza, że grapefruit to jeden z moich ulubionych owoców jak i zapachów.
Pewnie gdybym używała tego masła do nawilżenia całego ciała opakowanie nie starczyłoby mi na wiele dni. Uznałam jednak, że ów masło świetnie nadaje się do nawilżania moich dłoni. Po pierwsze pięknie pachnie. Często łapię się na tym, że przykładam dłonie do nosa i delektuję się wonią różowego grapefruita. Po drugie niezwykle szybko się wchłania. Nie ma uczucia lepkości na dłoniach ani nieprzyjemnej ciężkości. Po kilku chwilach na dłoniach pozostaje boski zapach i uczucie delikatności. Po trzecie masło jest wydajne (ale zaznaczam, gdybym używała tego produktu do całego ciała z pewnością miałabym obecnie kolejne opakowanie). Po czwarte opakowanie 50 ml zmieści się w każdej torebce, więc można je mieć zawsze przy sobie. Wydaje mi się nawet, że jest bardziej poręczne niż opakowanie kremu.

 
Niestety jest też wada. 50 ml słodko gorzkiego masła do ciała to koszt ok. 20-30 zł w internecie,  niby nie tak dużo, ale jak wspomniałam na tyle, żeby w głowie zaświtała myśl: "może nie tym razem - mam inne wydatki". Jeśli ktoś decyduje się na duże opakowanie 200ml to już trzeba trochę pieniędzy odłożyć, gdyż takie opakowanie kosztuje ok. 50-65 złotych również w internecie. Oczywiście można czekać na promocje i wyprzedaże, które także w The Body Shop mają miejsce albo poczekać na to, ze ktoś z bliskich się zorientuje o naszych westchnieniach do ów produktu i nam go sprezentuje:) Kolejny minusem może być zapach. Jest on naprawdę bardzo intensywny. Osoby, które nie lubią intensywnie pachnących kosmetyków, nie powinny go wybierać. Niestety kto raz wypróbuje masła z The Body Shop będzie do niego wracać. Ma działanie uzależniające;)  
Ja jestem bardzo zadowolona z masła do ciała Pink Grapefruit The Body Shop. Cieszy mnie, że firma posiada dużą gamę zapachów od cytryny, która zdaje się jest obecnie nowością, przez kwiatowe aromaty, korzenne - zazwyczaj zimą, słodkie migdały i czekoladę po zapachy soczyście owocowe. Polecam do tradycyjnego użycia jak również jako krem do rąk.

1 komentarz: