czwartek, 25 października 2012

61. Mleczko do ciała SOS, Eveline.

Nie wiem czy już pisałam na temat moich problemów z odpowiednim dobraniem kosmetyków nawilżających do ciała. Mam z tym ogromny problem, niestety. Ile opakowań balsamów i mleczka do ciała mam w domu użytych dosłownie kilka razy? Oj...bardzo dużo. Na szczęście moja siostra nie jest aż tak wybredna i skrupulatnie wykańcza moje coraz to nowe nabytki, z którymi jakoś nie mogę się zaprzyjaźnić. Nie cierpię jak mi się klei skóra. Nie jestem w stanie wytrzymać jak balsam czy mleczko za długo się wchłania. Doprowadza mnie to do lekkiego szału i zazwyczaj kończy się tak samo = marsz pod prysznic i jak najszybsze pozbycie się produktu z ciała. Do tego skóra moich nóg mocno się przesuszyła ostatnio i naprawdę miałam nie lada problem. Aż pojawił się mój bohater...mleczko do ciała odżywczo-regenerujące od firmy Eveline.
Zapewne zauważyłyście, że ostatnio dużo piszę o kosmetykach firmy Eveline. Powód jest prosty świetna polska firma, która ostatnio wypuściła na rynek linię naprawdę dobrych kosmetyków do ciała. Do niedawna używałam tylko kosmetyków kolorowych tej firmy, postanowiłam zaryzykować i zapoznać się z linią do ciała. I jestem z niej naprawdę zadowolona! Nie ukrywam, że fakt, iż kosmetyki tej marki nie są testowane na zwierzętach również wzbudził moją sympatię.
Mleczko SOS przeznaczone jest do pielęgnacji skóry wrażliwej, suchej i bardzo suchej. Na etykiecie jest cała litania literek, która z pewnością tworzy inteligentną i logiczną całość, ale wybaczcie nie będę jej tu cytować. Skupię się na innowacyjnej formule, dzięki której ten produkt wyróżnia się na rynku.  Na nią składa się kilka składników:
  • bioHyaluron Plus Complex - czyli połączenie biokwasu Hialuronowego i 5% UREA w jednej formule - odpowiedzialne za intensywne nawilżenie i ochronę przed wysuszeniem.
  • Oligoceane - minerały wód termalnych - głęboko nawilżają i wygładzają skórę
  • bioOlejek makadamia - regeneruje, odżywia i wygładza.
  • Kompleks witamin A, E, F - poprawiają elastyczność i miękkość naskórka. 
 
 Tyle z teorii, a jak sprawuje się to mleczko w praktyce?
  1. Ma bardzo delikatną konsystencję, która w zetknięciu z ciałem zaczyna się "topić".
  2. Fantastycznie nawilża przesuszoną skórę.
  3. Niewielka ilość pozwala nawilżyć naprawdę spory "kawałek" ciała.
  4. Brak alergenów.
  5. Zamknięcie na "klik" =  paznokcie w całości, a nie połamane ;)
  6. Delikatny, subtelny lekko kremowy zapach.
  7. 300 ml opakowanie za ok. 11 zł
  8. Lekki efekt chłodzenia - od razu czuć, że produkt zabrał się do walki z suchą skórą :)
  9. Nie klei się, nie pozostawia na skórze tłustego filmu.
  10. Nie wywołał u mnie uczulenia, nie podrażnił mojej skóry.
  11. A na koniec najważniejsza dla mnie informacja - mleczko ekspresowo się wchłania. Tak szybko, że zanim ewentualnie zdążyłabym się zdecydować czy iść pod prysznic czy nie to nie ma już po nim śladu na mojej skórze :) Pod tym względem jest fantastyczny!
Jak się pewnie domyślacie odnalazłam dla siebie ideał. Mam nadzieję, że z biegiem czasu nic niespodziewanego się nie wydarzy i z mleczkiem SOS będziemy przyjaciółmi na długo! :)

10 komentarzy:

  1. mam ten sam problem, nienawidzę czekać aż wyschnę, dlatego odpadają wszystkie olejki i większość innych mazideł. Dobrze wiedzieć, że istnieje coś, z czym mogę się zaprzyjaźnić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim ulubionym balsamem do ciała jest Neutrogena :) Przyjemna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardo fajne zdjęcia.:) a mleczko oki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresował mnie ten balsam :)

    PS. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na mój blog, zostałaś oTAGowana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A dzisiaj je oglądałam w drogerii. Ale na razie mam balsamowy odwyk, zdecydowanie za dużo tego wszystkiego u mnie..

    OdpowiedzUsuń
  7. A ile to tak mniej więcej kosztuje, bo chyba też będę musiała spróbować...:D

    OdpowiedzUsuń