Lakier do paznokci Sweet Peacock, Orly.

Orly w kolorze Sweet Peacock w końcu doczekał się recenzji. Od momentu kiedy kupiłam go na "wyprzedaży" u Antiii minęło już dużo czasu. Najważniejsze, że w końcu mogę Wam opowiedzieć o kilku moich spostrzeżeniach na temat tego lakieru.

Piękna obła buteleczka o pojemności 18 ml (jest go naprawdę dużo), a w niej idealny lakier, który  nie sprawi problemów przy aplikacji. Wielki plus za gumową, przyjemnie wyprofilowaną nakrętkę, dzięki której  pędzelek dobrze trzyma się w dłoni. Mała rzecz, a bardzo przyjemna!

Kolor Sweet Peacock prezentuje się genialnie! To połączenie miliardów błyszczących niebiesko-srebrnych drobinek, które świetnie odbijają światło. W zależności od oświetlenia zmienia swą intensywność i sprawia, że wygląda interesująco w każdych warunkach.

Pędzelek jest wydłużony, ale klasyczny. Dobrze się nim operuje. Aplikacja nie sprawia problemów, ponieważ konsystencja lakieru jest naprawdę dobra. Ani za gęsta, ani zbyt lejąca. Lakier nie tworzy grudek i nie spływa z płytki. Świetnie kryje. Zazwyczaj nakładam 2 warstwy każdego lakieru, żeby mieć pewność, iż wszystkie smugi będą zakryte. W przypadku Orly nie ma takiej potrzeby. Po jednej warstwie jest idealnie!

Trwałość. Nie wiem od czego to zależy, ale u mnie raz wytrzymał 5 dni bez żadnych otarć i odprysków, drugi raz natomiast musiałam go zmyć już pod koniec 3 dnia bo wyglądał jakbym z nim stoczyła walkę ;) Kolejny raz miałam go 4 dni i gdyby nie fakt, że kupiłam nowy lakier i chciał go sprawdzić pewnie Orly wytrzymałby dłużej. Jedno jest pewne więcej niż 5 dni nie wytrzymuje u mnie ;) Ale i tak uważam, że to długo.

Aby zmyć Orly z pazurków trzeba być cierpliwym. Ale nie jest to trudne jak w przypadku Jolly Jewels. Najpierw znika niebieska warstwa i pozostaje srebrny lakier. Po kilku dłuższych chwilach znika i on. Na szczęście nie przebarwia pazurków i skórek, a tego się najbardziej obawiałam.

Ten kolor moim zdaniem jest idealny właśnie zimą. Naprawdę ładnie prezentuje się na tle śniegu i przyjemnie bawi się światłem. To jeden z tych kolorów, które mnie zachwycają i łapię się na tym, że w każdej wolnej chwili wpatruję się właśnie w moje pomazane pazurki. To był mój pierwszy niebieski lakier i powiem szczerze mocno mnie zachęcił! :)