Zupełnie nie poznaję samej siebie. Jeszcze pół roku temu sięgałam po mazidła do ciała tylko wówczas, gdy skóra na moich nogach przypominała rybią łuskę. Niechęć do tego typu kosmetyków była u mnie wyjątkowo duża. Mija pół roku, a ja nie wyobrażam sobie, żebym nie wsmarowała jakiegoś balsamu/masła chociaż raz dziennie. Może z kosmetykami jest jak ze zmieniającym się co 7 lat gustem smakowym? Albo po prostu trafiam na mazidła, które są naprawdę dobre. Dziś notka o produkcie Green Pharmacy - masło do ciała masło shea i zielona kawa.
Opakowanie to niski i szeroki słoiczek o pojemności 200 ml. Podobnie jak płyn do higieny intymnej jak i olejek do kąpieli pojemnik stylizowany jest na stare apteczne produkty (nic na to nie poradzę, ale tak mi się to kojarzy). Przyjazna dla oka kolorystyka wzbudza we mnie zaufanie.
Nie da się ukryć, że konsystencja tego masła jest gęsta, nawet bardzo gęsta. O dziwo naprawdę przyjemnie rozprowadza się na skórze. Nie wchłania się w ekspresowym tempie, ale w przypadku tego produktu w ogóle mi to nie przeszkadza - może to dzięki cudownemu zapachowi? ;)
Nie pozostawia na skórze ani lepkiej, ani tłustej warstewki. Jak już się wchłonie skóra jest śliska i przyjemna w dotyku.Na dodatek pięknie pachnie.
Zapach...ach ten zapach... bardzo słodki to pewne! :) Osobiście kojarzy mi się z kremem do opalania, którego używałam w dzieciństwie. A ponieważ tak mi się kojarzy to automatycznie przywołuje wspomnienie słońca, lata i beztroskich chwil. Lubię ten aromat i chętnie do niego wracam. Słodycz pasuje do mojego zimowego nastroju. O tej porze roku lubię otaczać się takimi aromatami jeśli chodzi o mazidła :) Zwłaszcza wieczorem kiedy człowiek chce się wyciszyć i przegonić wszelkie smutki. Ten produkt jest dla mnie idealnym pocieszycielem ;)
Przy regularnym stosowaniu widać, że masełko nie tylko ładnie pachnie, ale i dobrze wypełnia swoje zadanie jakim jest nawilżenie ciała. Skóra staje przyjemna w dotyku, elastyczna. Czy efekt nawilżenia utrzymuje się długo? Ja jestem zadowolona. Natomiast nie mam zielonego pojęcia jak ten produkt będzie się sprawdzać u osób z suchą skórą.
Minusik za wydajność tego produktu. Niestety po otuleniu nim całego ciała widoczny jest dość znaczny ubytek w opakowaniu. Cóż...nie można mieć wszystkiego ;)
Masełko do ciała Green Pharmacy dostępne jest w 6 wariantach: rumianek+imbir, olej arganowy+figi, róża piżmowa+zielona herbata, miód+rooibos, drzewo herbaciane+zielona glina i właśnie zielona kawa+ masło shea. Wybór spory i wydaje mi się interesujący, dlatego już niebawem zaproszę do domu kolejny słoiczek ;)
Cena tego produktu to około 10-12 zł.
Cena tego produktu to około 10-12 zł.
bardzo fajną ma konsystencje,choć myslałam, ze będzie innej barwy niz biel..
OdpowiedzUsuńJeszcze go nigdzie nie widziałam, ale mam ochotę na rumianek + imbir. :D
OdpowiedzUsuńP.S Obserwuję,zapraszam do mnie!
Chyba się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to masło, za konsystencję, za zapach, za cudowne działanie, skóra jest miękka, pachnąca, odpowiednio nawilżona, dzięki regularnemu stosowaniu nie występują rybie łuski na nogach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała takie masełko, ale jak idę na zakupy, to zawsze o nim zapominam. Teraz to już na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuńsuper wygląda to masło też bym chciała mieć to.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż niedawno skusiłam się na masełko z Green Pharmacy w wariancie miodu z rooibos.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo mile zaskoczona działaniem - skóra przy regularnym stosowaniu naprawdę odwdzięcza się ładnym wyglądem. :)
Muszę kupić kolejną wersję, może skuszę się na tą opisywaną przez Ciebie. :)
Ps. wydajność faktycznie słaba - ja moje przy codziennym stosowaniu wykończyłam w 1,5 tygodnia... ;)
ale kusisz tym zapachem i nawilżeniem :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie to masełko i to w tej wersji zapachowej, którą Ty masz :)
OdpowiedzUsuńKocham masełka ! :)
OdpowiedzUsuńciekawy produkt :))
OdpowiedzUsuńŚwietne to masło...
OdpowiedzUsuńJa poluję ostatnio na masło shea ;)
OdpowiedzUsuńAle w czystej formie :)
Pozdrawiam :)
Ciekawa jestem jak z zapachem :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w moim mieście GP jest mało dostępne (przynajmniej nie widzę ich w sklepach, gdzie chodzę).
Szkoda, że nie można poczuć zapachu, ale jak gdzieś się z nim spotkam, to kupię, ale będę długo myśleć, czy kawę, czy figi.
OdpowiedzUsuńCo raz bardziej przekonuję się do stosowania masełek zamiast balsamów..
OdpowiedzUsuńA ten kusi mnie masłem shea..
Nie widziałam tego masełka w drogeriach, ale następnym razem na pewno przyjrzę się dokładniej - zapach!
OdpowiedzUsuń