Miałam już kilka produktów Green Pharmacy i naprawdę się nimi zachwycałam. Masło do ciała, płyn go higieny intymnej i olejek do kąpieli są po prostu świetne. O tym szamponie chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Niestety nie polubiliśmy się i naprawdę cieszę się, że sięgnęłam po niego po zapoznaniu się z innymi produktami. Obawiam się, że gdyby to był pierwszy produkt tej firmy w moim domu to nie zdecydowałabym się na następne.
Opakowanie naprawdę atrakcyjnie. Już przy okazji wcześniejszych produktów rozpisywałam się, że pudełka są urocze. Kojarzą mi się ze starymi aptecznymi produktami. A dodatkowo z naturalnymi składnikami. Tak jest też i w tym przypadku. Buteleczka jest dodatkowo wygodna i nie sprawia problemów przy otwieraniu. "Klik" i już ;)
Konsystencja tego szamponu należy do raczej rzadkich, ale nie mających tendencji do ucieczek z dłoni - na szczęście. Szampon przeznaczony jest do włosów normalnych jak i przetłuszczających się - mam te drugie, więc wydawało mi się, że będzie on dla mnie idealny. No cóż...
Czym mi podpadł ten szampon? Aby porządnie umyć włosy, muszę dwukrotnie go rozprowadzić, a i tak mam wrażenie, że nie za dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy. Kiepsko się pieni. Nie jest wydajny. Fakt, ładnie pachnie. Ziołowy aromat jest przyjemny dla nosa. Miło, że nie znika zaraz po spłukaniu szamponu.
Okropnie plącze moje włosy i sprawia, że są szorstkie. Narzekałam na takie kwestie w pokrzywowym szamponie Barwy, ale tu jest jeszcze gorzej. Po wysuszeniu włosy są matowe, pozbawione blasku. W cale nie są "świeższe" przez dłuższy czas, wręcz przeciwnie po umyciu włosów mam wrażenie, że nie do końca są czyste.
Na plus cena poniżej 10 zł - ile dokładnie niestety nie pamiętam. Wiem, że są jeszcze inne warianty szamponów w ofercie Green Pharmacy, ale jakoś na razie nie mam ochoty próbować.
Skład.
Wymęczyłam to opakowanie jakiś czas temu, obecnie kończę normalizujący szampon przeciwłupieżowy Tołpy. Mam nadzieję, że w kolejnych dniach zamieszczę o nim notkę. Mam mnóstwo zaległych opinii do stworzenia, ale mój wewnętrzny leń ciągle mi podpowiada: "jeszcze masz czas, zrobisz to jutro". Moje jutro ciągnie się od kilkunastu dni, więc chyba najwyższy czas coś z tym zrobić :D Jakieś pomysły jak wygonić tego lenia? :)
jezeli plącze włosy to juz go nie lubie :)
OdpowiedzUsuńszorstkie włosy, nie lubię takich, a próbowałaś nakładać odżywkę?
OdpowiedzUsuńjak wygonić lenia? hmm..wybierz się na spacer, a jak wrócisz dotleniona to i głowa będzie świeża i pełna pomysłów:P
Też go nie polubiłam. Szamponowa porażka ostatnich tygodni...
OdpowiedzUsuńObecnie go używam i też nie skradł mi serca, niestety...
OdpowiedzUsuńbardzo mi przypomina szampon Biały Jeleń z chlorofilem , miałam po nim podobne odczucia :P
OdpowiedzUsuńNo ciekawe, ciekawe ja mam szampon GP ale inny, z Rumiankiem lekarskim, ciekawe jak u mnie się spisze :)
OdpowiedzUsuńA ja go nie używałam...szkoda ,że nie jest tak fajny ,jak np . masło do ciała ,które uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, i może dobrze:)
OdpowiedzUsuńZnam rumiankowy, który był cudowny!! :)
OdpowiedzUsuńz leniem nie warto walczyć...przyjdzie na niego czas i sam sobie pójdzie ;)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiałam dlaczego mi w czytniku Twojego posta nie pokazało o fioletowych lakierach.. Dopiero teraz widzę, że nie kliknęłam "Dodaj mnie".. Będę musiała niedługo ogarnąć moje milion zakładek z blogami ;)
OdpowiedzUsuńCo do szamponu to mogę napisać, że używałam ale zbyt szybko się skończył żeby ocenić bardziej długotrwałe działanie, a odżywki starczały mi na 5-6 razy. Ogólnie i tak bardzo lubię GP :)
Nie lubię jak szampon plącze mi włosy. Nie używałam tego kosmetyku ale mam już swój ulubiony i na razie nie zamierzam zmieniać ;)
OdpowiedzUsuńUuu co za bubel ...
OdpowiedzUsuńale bubelek..
OdpowiedzUsuń