Na mojej noworocznej liście postanowień znalazła się pozycja pod tytułem: "dbać o włosy". Jak już kiedyś wspomniałam włosy nie są przeze mnie rozpieszczane. Standardowo szampon, czasem jakaś odżywka, jedwab (uzależniłam się od tego) i już. A w tym roku obiecałam sobie, że po pierwsze zacznę kupować przemyślane odżywki do włosów, po drugie będę ich używać regularnie, a nie od wielkiego dzwonu jak to miało miejsce do tej pory ;) Moja przygoda z odżywką do włosów Żeń-Szeń z linii Herbal Care Farmony rozpoczęła się pod koniec grudnia. Dziś jestem gotowa, żeby napisać o niej kilka słów.
Info z opakowania:
Odżywka zawiera wyjątkowo łagodne, naturalne składniki aktywne, które skutecznie pielęgnują włosy cienkie i delikatne,. poprawiając ich kondycję i wygląd. Korzeń żeń-szenia, dzięki zawartości ponad dwustu substancji biologicznie czynnych, wyraźnie wzmacnia i regeneruje włosy oraz dostarcza cebulkom energię, zapewniając witalność i naturalny blask. Opatentowana kompozycja mikronizowanych białek pszenicznych wnika w strukturę włosów, dogłębnie je odżywia i regeneruje, zwiększając odporność na uszkodzenia. Dodatkowo kompleks witamin A, E, F i keratyna wyraźnie wzmacniają odżywiają i odbudowują zniszczoną strukturę włosa, a naturalny prebiotyk inutec ułatwia rozczesywanie oraz zapobiega elektryzowaniu się włosów, przywracając im piękny, zdrowy wygląd.
Opakowanie jak widać jest w kształcie tuby. Zachowane jest w przyjemnej kolorystyce kojarzącej się z naturalnością. Nie wiem czemu, ale taka kolorystyka nasuwa mi na myśl dawne apteczne produkty wypełnione po brzegi naturalnymi składnikami. Tuba jest spora, mieści się w niej 200 ml odżywki.
Lubię
taką formę opakowania. Jest wygodna i praktyczna. Ponieważ stoi na
zamknięciu w każdej chwili można z niej wydobyć odpowiednią ilość
produktu, a do tego jest elastyczna, więc nawet z końcówką nie ma
problemu.
Konsystencja odżywki jest taka typowa. Gęsta, ale dobrze się ją rozprowadza na włosach. Nie trzeba jej dużo aplikować, żeby pokryć całą długość włosów białą mazią o dość specyficznym zapachu. No właśnie zapach. Przyzwyczajona do cudownych, intensywnych owocowych zapachów od Farmony przeżyłam lekki szok podczas pierwszej aplikacji. Aromat owszem jest intensywny, ale i ostry zarazem. Osobiście kojarzy mi się z zapachem białej rzodkwi. Może właśnie tak pachnie żeń-szeń ;) Nie powinnam być zaskoczona w końcu to linie Herbal Care. Cieszę się jednak, że w tym przypadku zapach nie utrzymuje się długo na włosach :)
Według instrukcji na opakowaniu niewielką ilość odżywki należy nałożyć na włosy, rozprowadzić na całej długości i następnie spłukać. Ja zawsze daję jej kilka minut czasu, żeby dokładnie otuliła moje włosy i zaczęła działać. Różnicę w wyglądzie włosów można dostrzec już na etapie spłukiwania. Są bardzo gładkie i takie "inne". Wiadomo na efekty na włosach trzeba trochę poczekać, cudów po jednym zastosowaniu odżywki nie będzie.
Jednak przy regularnym stosowaniu efekty są widoczne. Przede wszystkim w moje przesuszone końcówki wróciło życie. Przestały się puszyć, ładnie się układają i wyglądają zdrowo. Włosy stały się mocniejsze i bardziej odporne na łamanie i rozdwajanie. Nie wiem z czego to wynika, ale wydaje mi się, że również objętość moich włosów się zwiększyła. Może za sprawą tej odżywki włosy przestały się kurczowo trzymać skóry głowy i postanowiły wzbić się górę? Niewykluczone :) A dodatkowo odżywka ułatwia rozczesywanie włosów co w moim przypadku jest ogromnym plusem!
Moje włosy naprawdę polubiły tą odżywkę. Dodatkowo do kupna zachęca informacja z etykiety, iż ów produkt nie zawiera sztucznych barwników, alkoholu, silikonów, parabenów i formaldehydu. Dodatkowy plus za to, że produkt nie był testowany na zwierzętach!
Odżywkę można kupić za 6 zł TU. Szczerze to jeszcze się na nią nie natknęłam w innych sklepach. Fakt, że też jej nie szukałam, bo w tubie mam jeszcze trochę białej mazi :)
Może znacie jakieś dobre odżywki albo maski do włosów godne polecenia? :) Moja przygoda z pielęgnacją włosów nie może się zakończyć na jednej odżywce :P
Produkt miałam okazję sprawdzić na własnej skórze dzięki serwisowi bangla.pl w ramach Klubu Kejt.
Produkt miałam okazję sprawdzić na własnej skórze dzięki serwisowi bangla.pl w ramach Klubu Kejt.
Z chęcią kupiłabym ją w sklepie stacjonarnym ;)
OdpowiedzUsuńOlejek argonowy z serii Marc Anthony jest bardzo dobry, tyle że dosyć drogi...
OdpowiedzUsuńWcześniej używałam odżywek, teraz jednak po używaniu maski z Alterry chyba przy niej zostanę :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś stosowałam znaną maskę mleczną i byłam zadowolona. Obecnie stosuję odżywkę z czarną rzepą wiec znam ten...zapach;)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widze ją:DDD
OdpowiedzUsuńA ja nie mogę jej dorwać.
OdpowiedzUsuńNie znam tego produktu.
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy http://kraina-testow.blogspot.com/2013/01/the-versatile-blogger-award.html
Ciekawa jestem jakby moje włosy zareagowały na nią ;)
OdpowiedzUsuńA maska kupna czy wykonana w domu ? :)
Jeżeli kupna to polecam z Ziaji :) świetnie mi nawilża włosy (niestety końce mam suche i łamliwe :( )
Trzymaj się cieplutko :) !
Widzę, że ma zdrowy i dobry skład, działa i do tego cena też przemawia na plus.
OdpowiedzUsuńNiestety ideału maseczkowego jeszcze nie znalazłam.
Jakie ładne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńLubie odżywki do spłukiwania, moim włosom też by się przydała jakaś dodatkowa pielęgnacja :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjecia
Miałam z tej serii rumiankową odżywkę i także ją polubiłam ;)
OdpowiedzUsuńJuż ją widziałam kilka razy na różnych blogach i mam ją zamiar kupić, bo lubię tę firmę i ich produkty. Jest bardzo tania wow :) Jak tylko skończę moją odżywkę z Isany z chęcią kupię tą :)
OdpowiedzUsuńWeszłam tu przypadkiem i bardzo spodobał mi się Twój blog. Jest dopracowany. Piszesz recenzje, które chce się czytać. Jeżeli nie obserwowałam Cię jeszcze to już to nadrabiam i zapraszam do mnie, będzie mi miło.
Wiele o niej słyszałam i myślę, że muszę się kiedyś w końcu na nią skusić, męczę się z Biosilkiem, ale jakoś nie specjalnie "się lubimy" ;)
OdpowiedzUsuń