O ile jeszcze przed wakacjami mazidła do ciała zużywałam w zastraszającym tempie - smarowanie ciałka 2 razy dziennie było moim nawykiem - tak lipiec/sierpień to była totalna klapa w tym temacie. Tu wyjazd na jedne kolonie, później na drugie - a to czasu nie było, a to chęci, a to nie miałam pod ręką mazidła...efekt był taki, że w połowie sierpnia moja skóra się zbuntowała. Szorstkość na łokciach i kolanach sięgnęła zenitu, odwodnienie innych części ciała stała się dość mocno widoczna i wyczuwalna. Jak już wróciłam z drugiej kolonii po stanowiłam zrobić porządek z moim ciałkiem. Dobrze, że w domu czekało na mnie odnawiające mleczko regenerujące od Tołpy - dzisiejszy bohater.
Mazideł Tołpy miałam już kilka. Wszystkie jednak miały za zadanie zwalczyć moją nieszczęsną pomarańczową skórkę. W przypadku tego produktu cel był inny - odnowić moją skórę!
Jak można przeczytać na opakowaniu:
Produkt odnawia i regeneruje skórę, złuszcza warstwę rogową naskórka o 20%. Silnie nawilża i zmniejsza utratę wody z naskórka o 46% zaraz po zastosowaniu. Eliminuje szorstkość i wygładza nierówności. Wzmacnia skórę, przywraca jej prawidłową jędrność i zwiększa elastyczność o 12 %. Poprawia koloryt skóry, przywraca jej promienny wygląd i witalność.
Produkt odnawia i regeneruje skórę, złuszcza warstwę rogową naskórka o 20%. Silnie nawilża i zmniejsza utratę wody z naskórka o 46% zaraz po zastosowaniu. Eliminuje szorstkość i wygładza nierówności. Wzmacnia skórę, przywraca jej prawidłową jędrność i zwiększa elastyczność o 12 %. Poprawia koloryt skóry, przywraca jej promienny wygląd i witalność.
Tak, tak dużo tu procentów, których w normalnym domowym użytkowaniu nie ma szansy sprawdzić ;) Dla mnie jednak ta cała obiecanka była niezbyt istotna, ja potrzebowałam produktu, który po prostu mi pomoże. I faktycznie efekty zauważyłam :) Po miesiącu stosowania mam nowe ciałko...świetnie nawilżone!
Opakowanie to taki standard w Tołpowych produktach do ciała. Butelka o pojemności 250 ml, zaopatrzona w wygodną pompkę. Idealna ilość mleczka wyskakuje na partię ciała i następnie jest wmasowywana w skórę. Kolor beżowy, zapach...oj słodki. Bardzo słodki i taki trochę perfumowy - ale nie obawiajcie się nie jest przytłaczający i po aplikacji nie trzeba wystawiać głowy za okno, żeby nabrać powietrza ;) Na skórze pozostaje przez dłuższą chwilę.
Konsystencja w opakowaniu wygląda na gęstą, jednak świetnie rozprowadza się na skórze. Mam wrażenie, że pod wpływem ciepła ciała mleczko zaczyna się topić i staje się bardziej wodniste, a tym samym lepiej współpracuje.
Z szybkości z jaką wchłania się ten produkt jestem bardzo zadowolona. Kilka chwil masowania i już. Mleczko nie pozostawia po sobie nieprzyjemnego śladu w postaci tłustej czy też lepiącej się warstewki. Nie wiem czemu, ale spodziewałam się, że podczas masowania pojawi się efekt jak podczas peelingu...no że ten naskórek zacznie się złuszczać i takie tam. Nic z tych rzeczy! Może i lepiej bo nie wyobrażam sobie nie zmyć takiego mazidła, które by w ten sposób działało ;)
A działanie? Tołpa niestety mnie rozpieściła...obawiam się, że ciężko będzie mi znaleźć inny produkt, który równie mocno polubię. Na początku smarowałam się mleczkiem 2-3 razy dziennie - stan mojej skóry naprawdę wołał o pomoc. Po 2 tygodniach pozbyłam się "krokodylej łuski" na łydkach. Moje kończyny otrzymały sporą dawkę nawilżenia i to było widać. Skóra przestała być nieprzyjemnie napięta i piekąca przy nawet małym otarciu czy też mocniejszym dotknięciu.
Po miesiącu (kolejne 2 tygodnie należały do lenia - czyli smarowania raz dziennie) efekt jest świetny. Ciało elastyczne, przyjemne w dotyku - prawie jak nowa skóra. A najbardziej ucieszyło mnie to, że szorstkość, która królowała na moich łokciach i kolanach po prostu zniknęła!
Nie zauważyłam, aby ten produkt wpłynął na wyrównanie kolorytu mojej skóry, ale szczerze to nie mam z tym problemu. Obecnie moje ciało jest nierównomiernie opalone, ale do wyrównania kolorku potrzebny jest samoopalacz albo wizyta w "lampiarni". Jedno i drugie nie dla mnie, więc będę w ciapki :P
Jak podaje tołpowe opakowanie mleczko nie zawiera alergenów, PEG-ów, silikonów, oleju parafinowego donorów formaldehydu.
Skład...długi jak dla mnie zbyt skomplikowany...analizować go nie będę - bo niestety niewiele w tym temacie potrafię - może kiedyś w końcu coś z tym zrobię.
Jak już odwiedziłam sklep Tołpy to mym oczom ukazała się seria Tołpa botanic. No właśnie, a ja miałam już nic nie kupować...zobaczymy jak silną mam wolę :D
Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy
z Klubem Kejt.
Nie miało to wpływu na moją opinię.
Bardzo lubię to mleczko....
OdpowiedzUsuńNie znam kosmetyku; ale ma bardzo ciekawy kolorek i konsystencję
OdpowiedzUsuńkurde, na prawdę świetne produkty ma tołpa..
OdpowiedzUsuńciekawe to mleczko :)
OdpowiedzUsuńTołpa botanic? a cóż to za cudo?
OdpowiedzUsuńa mleczko bardzo lubię - i u mnie świetnie się sprawdza :)
Nigdy nawet nie widziałam takiego mleczka, ale niestety jestem uczulona na triglicerydy, a widzę je dosyć wysoko w składzie:(
OdpowiedzUsuńpokochałam tołpę.. mój portfel niekoniecznie ;) kurczę, nie widziałam jeszcze tego mleczka :))
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę, ale wydaje mi się że Tołpa to dobre jakościowo produkty i muszą się sprawdzać
OdpowiedzUsuńKuszą mnie produkty Tołpy, oj kuszą jednak cena już nie tak bardzo ;)
OdpowiedzUsuńOj kusisz ...a ja go jeszcze nie znam ,kolor taki przytulny ma :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego kosmetyku, ale czuję się skuszona go kupić. Po pierwsze, bo uwielbiam Tołpowe produkty. Po drugie, uwielbiam wszelakie balsamy i mleczka do ciała ;)
OdpowiedzUsuńkosmetyk - jestem jak najbardziej na tak, w dużej mierze dzięki zdjęciom, tak mi się podobają :) i przekonują...no fajne to mleczko, pewnie się skuszę :D
OdpowiedzUsuńZ tołpy do ciała używałam jedynie mleczko modelujące, które jest meeega wydajne;)
OdpowiedzUsuń