poniedziałek, 8 lipca 2013

Takie moje...przerwa.

 Wiem, nie było mnie przez kilka dni. Wybyłam na Mazury i cieszyłam się otoczeniem, pogodą, towarzystwem. Przed wyjazdem miałam silne postanowienie zaglądać do Was i coś tu u mnie publikować, ale na planach się zakończyło. Mając do wyboru spacer po mazurskich łąkach i siedzenie przy lapciu...wybaczcie wybrałam to pierwsze :) Tak, Mazury kocham całym moim serduchem, na dodatek wybrałam się do miejsca, gdzie spędzałam wakacje w dzieciństwie - ach te wspomnienia i sentyment :)

Mam dla Was kilka zdjęć, które udało mi się wykonać podczas mojego leniwego, przedłużonego weekendu. To tak na szybko, bo fotek jak zwykle zrobiłam dużo...za dużo :P
Było fantastycznie i chętnie wróciłabym na Mazury już dziś. Ale...dziś nie jest to wykonalne, natomiast jutro już tak :) Do 22 lipca zawieszam działanie bloga i poświęcam całą moją uwagę grupie dzieciaków, z którymi spędzę kolonie :) Już się nie mogę doczekać.

Tym samym życzę Wam udanego lipca, odpoczywajcie, nie przepracujcie się i zaglądajcie czasem do mnie, może jakieś starsze wpisy wpadną Wam w oko :) A teraz znikam się pakować (wrrr...jak ja tego nie lubię ;) ).

wtorek, 2 lipca 2013

CELLU CURE kuracja antycellulitowa, Efektima.

Kuracja antycellulitowa od Efektimy będzie dzisiejszym bohaterem notki. To jedna z notek, które miały się pojawić dawno temu, a jakoś weny mi zabrakło. Mazidła do ciała, które mają mi pomóc w walce z cellulitem obecnie należą do moich ulubionych produktów. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zmobilizuję się do codziennego smarowania takimi cudami mojego ciałka. Jak się okazuje, wszystko jest kwestią mobilizacji i przyzwyczajenia. Obecnie krótki masaż ud, pośladków czy też brzucha wykonuję dwa razy dziennie, a takie produkty jak CELLU CURE bardzo mi w tym pomagają.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Pitu pitu na pazurku z Essie ;)

I kto mi uwierzy, że bez jeszcze kwitnie? No kto? ;) Tak, to kolejna porcja zdjęć, które zaginęły w akcji i dopiero zostały odnalezione. Taka to moja wariacja na lakierach Essie Watermelon i Fiji z małą pomocą błyszczących plastrów - tak to się chyba nazywa. Przyjemnie się to robiło, wymaga trochę cierpliwości, ale efekt końcowy mi się podoba.